Największy borowik ze wszystkich, jakie w życiu znalazłam. Prawie 450 g wagi. I to znaleziony przypadkowo na brzegu lasu przy okazji spacerów po jesiennym, roztoczańskim lesie....
Najlepsze grzyby trafiają się przypadkiem. My kiedyś mieliśmy takiego o średnicach 20,20 i wysokości 16. Nóżkę miał jednak mniej obfitą. I rósł na własnej działce.
Jaaaki wielkiii! I wygląda zdrowo! Brawo Joasiu, gratuluję przypadkowego ;) sukcesu w grzybobraniu :)
OdpowiedzUsuńDo barszczu wystarczy ,pozdrawiam Dusia
OdpowiedzUsuńPiękny okaz :)
OdpowiedzUsuń"Grzybów pułkownik" wielkiej urody i postury!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, Joasiu, ciepło :) Chętnie pospacerowałabym z Tobą...
niewiarygodny !!! uwielbiam zbierać grzyby :) gratuluje zdobyczy :)
OdpowiedzUsuńGratuluję piękny okaz :)
OdpowiedzUsuńależ okaz ! gratulacje !
OdpowiedzUsuńgigant :) i widzę, że wcale nie zarobaczony, a takie duże to często robaczki dopadają
OdpowiedzUsuńTeż byłam zdziwiona, ani jednej dziureczki nie było.
UsuńPiękny! Lubię grzyby, lubię je zbierać. Szkoda, że u mnie jest to zakazane.
OdpowiedzUsuńWow, to się nazywa grzybek :)
OdpowiedzUsuńNajlepsze grzyby trafiają się przypadkiem. My kiedyś mieliśmy takiego o średnicach 20,20 i wysokości 16. Nóżkę miał jednak mniej obfitą. I rósł na własnej działce.
OdpowiedzUsuńAle Gigant :D A będziesz po nim miała odjazd jak to zdarza się po grzybkach? ;)
OdpowiedzUsuńOdjazd? Raczej nie, zwłaszcza, że zwłaszcza że się suszy na święta... Może nawet ten jeden w zupełności wystarczy...
UsuńMniam! Ale grzyb!!!
OdpowiedzUsuńŚliczny i to młody, taki wielki. Gratulacje!
OdpowiedzUsuń