Dalej już nie jest wesoło, ale za tyle dobrych słów wsparcia jestem Wam winna wyjaśnienia. Niech to będzie Wam pomocą w życiu albo nauką i przestrogą.
Otóż bez żadnych szczególnych dolegliwości postanowiłam zrobić sobie badania profilaktyczne. Powinnam je wykonywać, ponieważ jestem po operacji tarczycy i ze względu na limfocytozę, która została stwierdzona kilka lat temu.
Lekarz rodzinny dał mi dodatkowo skierowanie na rtg klp. Wszystkie wyniki badań okazały w porządku, natomiast w opisie rentgena stwierdzono dwa okrągłe cienie na płatach płuc z sugestią pogłębienia diagnozy poprzez wykonanie TK. po wizycie u lekarza rodzinnego poszłam prywatnie do internisty. Miła ani doktor stwierdziła z całą pewnością (na podstawie tego zdjęcia) chorobę nowotworową z przerzutami (to był piątek). Dostałam skierowanie do szpitala na internę z nefro. W poniedziałek zostałam przyjęta na oddział. Tam w "szalonym pośpiechu" wyznaczono mi termin TK na czwartek (jak się okazało, zrobiono mi tylko TK klatki piersiowej, a przecież można było zrobić więcej). W międzyczasie badania ginekologiczne, USG węzłów chłonnych i USG jamy brzusznej. Wszystko wszędzie w porządku.
Następny dzień - piątek. Długo czekałam na wynik TK. Gdzieś przed południem przyszła pani doktor i powiedziała, że się potwierdziło podejrzenie i że trzeba szukać źródła. Powiedziała też, że będę miała endoskopię (gastro- i kolono-) 4 kwietnia (czyli za jakieś dwa tygodnie). Za jakąś godzinę po niej pojawił się pan profesor ordynator i oznajmił mi, że opisu TK nie można zinterpretować jednoznacznie i że mam przyjść w poniedziałek (proszę zwrócić uwagę na kolejność!!). I ten bardzo miły i uśmiechnięty pan ordynator zadecydował, że należy mnie wypisać do domu. Bez diagnozy. W takim stanie psychicznym. Poprosiłam o cokolwiek, żebym mogła chociaż spać w nocy - dostałam receptę na hydroksyzynę.
Nie piszę tutaj o tym, co czułam, o tym dygocie wewnętrznym, który mi towarzyszył cały czas. Zaczęło mnie wszystko boleć. Nie wiem, czy można to sobie wyobrazić, ale to była straszny czas dla mnie i mojej Rodziny. Ta właśnie niepewność i całkowity brak pomocy. .
Nie muszę chyba pisać, że w poniedziałek potraktowano mnie jak natręta, na odczepnego ustalono biopsję płuc za dwa dni (potem się okazało, że biopsja w tym przypadku zupełnie nie miała sensu). Żeby dopełnić całości leczenia w naszym prowincjonalnym, zamojskim szpitalu - zgubiono płytkę z TK, która powinna była być dołączona do Karty informacyjnej przy wypisie.
Dalej nastąpiła błyskawiczna akcja z Lublinem, dzięki mojemu mężowi i jego znajomym. Trzy dni wyjazdów codziennych. Następna tomografia (w odstępie kilku dni) tym razem "całego człowieka", całe mnóstwo wskaźników we krwi, USG węzłów chłonnych. I oczekiwana rozmowa z lekarzem. Nie stwierdzono choroby nowotworowej. Zostałam też zaprowadzona do doskonałego lekarza na Oddziale Torakochirurgii, który wnikliwie obejrzał badanie TK. Autorytatywnie stwierdził z uzasadnieniem, że nie mogą to być zmiany nowotworowe. Faktem jest, że zmiany w płucach są. Żeby sprawdzić, co to jest, jestem umówiona zaraz po świętach na pobranie próbki, trzeba się położyć na kilka dni w szpitalu, ale już nie w naszym. Zabieg nazywa się wideotorakoskopia.
Nie wiem, w jaki sposób, komu i w jakiej kolejności jak dziękować za wsparcie i pomoc....
O całym łańcuszku ludzi dobrej woli.....
Czy o Pani Doktor z Lublina, która mnie wycałowała z radości po przejrzeniu wyników?
Czy o moim mężu, który trwał ze mną cały czas?
Czy o osobach, które przez ten cały trudny czas pisały do mnie maile, przysyłały zdjęcia patchworków, czy kwiatów?
O komentarzach z dobrymi słowami i pozytywnymi myślami?
O moich Synach, Synowej, Wnuczkach i całej mojej Rodzinie, która przeżywała to wszystko razem ze mną?
Jedno słowo dziękuję, to za mało.....
Jeszcze trochę badań przede mną, jeszcze pobyt w szpitalu, ale już nie zamojskim...
I na pewno wszystko będzie dobrze. Masz przy sobie całą drużynę wspaniałych ludzi, którzy są dla Ciebie wsparciem i właśnie dla tego mogłaś to wszystko znieść. Można Ci tylko zazdrościć tej gromadki oddanych osób. Życzę Ci dużo zdrowia, jak najmniej nerwów i co najważniejsze dużo uśmiechu, który potrafi być lekiem na każde zło. Powodzenia :)
OdpowiedzUsuńMam dziś problem z publikowaniem komentarzy, ale może tym razem mi się uda...
OdpowiedzUsuńBędę myślami z Tobą, będzie dobrze i faktycznie masz wielkie oparcie, to bardzo ważne. Będzie dobrze, na pewno. Pozdrawiam
Dzisiaj Weekend się zaczyna, więc przesyłam Ci życzenia.
OdpowiedzUsuńNo to zacznę od początku, wspaniałego życzę Piątku!
Na Sobotę I Niedzielę życzę słońca bardzo wiele.
Życzę, żeby Weekend cały był wesoły i wspaniały ...
Na pewno bedzie wszystko dobrze:)! Prosze sie nie martwic! Trzymam kciuki!
OdpowiedzUsuń♥ już teraz będzie TYLKO DOBRZE ♥
OdpowiedzUsuńprzesyłam emocjonalne wsparcie! Joanno... Cały czas blisko myślami...
Trzymam kciuki, aby wszystko dobrze się zakończyło.
OdpowiedzUsuńO rany! toż to był horror! Pozwalniać co niektórych by należało. Oby wszystko było dobrze. Przesyłam wszystkie dobre myśli :)
OdpowiedzUsuńNo teraz to już na pewno musi być dobrze! Jak dobrze, że piszesz:)
OdpowiedzUsuńi ja trzymam kciuki, że by wszystko dobrze się skończyło i życzę dużo dużo pogody ducha. wszystko będzie dobrze
OdpowiedzUsuńTak, to na pewno jest tekst dla ludzi o mocnych nerwach. Brak słów na to wszystko. Teraz już nie martw się tak bardzo, zregeneruj, odpocznij, już dobrze...
OdpowiedzUsuńJeśli umiesz powiedzieć sobie "...cholera,mam to wszystko gdzieś... "
OdpowiedzUsuńto powiedz i to głośno i kilka razy ,wyrzuć z siebie te złe emocje,których nie mogłaś uniknąć i których Ci nie zazdroszczę Kochana.
Wyrzuć, byś mogła pójść na kolejne badanie w zupełnie innym nastroju.
Wszystko co dobre przesyła Ci chmara ludzi więc..no więc nie może być źle.
Medycyna to rzemiosło, jak każde inne ale... ferowanie wyroków bez dogłębnie sprawdzonych podstaw to zbyt wiele,to niedopuszczalne,to karygodne...
Joanno cały mój optymizm i wiarę,że będzie dobrze ślę ku Tobie,już teraz...♥♥♥
Zapomniałam o olenadrze z tego wszystkiego...a przecież zwiastuje on coś nowego,świeżego i uroczego...
OdpowiedzUsuńKwiaty mają przepiękny kolor,to powód do radości i zazdrości i znaczą wiadomo co - wszystko co najlepsze a kaczuchy... no jejuuuuuu są cudowne.
Sama je szyłaś? Jak to zrobić zdradzisz? Jestem pod ich urokiem...
Ufff... czytałam z zapartym tchem. Wspaniale że wykluczono nowotwór z diagnozy. Teraz kochana pamiętaj że wysyłamy Ci wiele pozytywnej energii byś pozostałe badania przeszła szybko i bez problemów. Pozdrawiam cieplutko i podziwiam odporność psychiczną przy tej błędnej pierwszej diagnozie.
OdpowiedzUsuńJoasiu, zobaczysz wszystko będzie dobrze i wkrótce ten koszmar okaże się tylko niedobrym snem! Wierzę w to bardzo!
OdpowiedzUsuńTo co napisałaś o lekarzach i ich niepoważnym zachowaniu jest nie do pomyślenia! Zupełny brak profesjonalizmu i ludzkiego podejścia do pacjenta.
Myślę, że tym razem w Lublinie trafiłaś w ręce kompetentnych lekarzy..
Najważniejsze, że masz wsparcie kochającej Cię rodziny!
Przesyłam Ci uściski i życzę dużo wiary, że wszystko będzie dobrze :)
Joasiu..spojrz na Twoj oleander...przywital Cie kwitnaco..i tak wlasnie bedzie:kwitnaco.Jestes zdrowa i bedziesz zdrowa..a lekarze..no coz, tak jak kazdy czlowiek,,sa omylni.Jednakze ich pomylka moze kosztowac zycie czlowieka , badz skrzywic psychike na zawsze..jestes silna , masz wokol siebie mnostwo dobrych ludzi, bratnich dusz,to Twoj najwiekszy skarb.Pisz nam dalej co sie bedzie dzialo , trzymam kciuki i zycze tradycyjnie ZDROWIA!!!!!!!!!!!.Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńNajgorsze przeszłaś! Teraz będzie z górki ku lepszemu wierzę w to.Życzę Ci dużo wiary
OdpowiedzUsuńże będzie dobrze,mniej stresów. Masz wsparcie rodziny i my tu na blogach Cię wspieramy. Serdecznie Cię pozdrawiam.
o jej!! Joasiu wysyłam dobrą energię trzymam kciuki i myślę pozytywnie. Przytulam :)
OdpowiedzUsuńWitam. Po raz pierwszy się odzywam, ale czytam, podglądam, podziwiam artyzm i perfekcjonizm. Dziękuję, że dzieli się Pani tym z innymi. Bardzo Pani współczuję tych przejść związanych z nieprofesjonalizmem niektórych lekarzy. Życzę dużo zdrowia i szczęścia do lekarzy z powołania. Czekamy tu na Panią. Teraz proszę wypoczywać i cieszyć się wsparciem kochającej rodziny
OdpowiedzUsuńHorror!
OdpowiedzUsuńHorror do potęgi...
Moja ciocia leczy nowotwór już od ... 15 lat. Ciągle gdzieś przerzuty, co jakiś czas operacje, potem chemię. Ma siłę walki.
wczoraj na prześwietleniu wyszło, że ma zrost na żebrach. Chodziła rok temu po lekarzach, że ją bardzo boli. Nie mogła kaszleć, kichać,ba! nawet czasem oddychać. wszyscy ręce rozkładali, że to przy tej chorobie bardzo możliwe, że to nerw gdzieś coś uciska itp.itd. Nikt nie zlecił rtg.
Chodziła z połamanym żebrem... Dobrze, że samo się już zrosło i już jej nie boli... Ot, medycyna! Zdawało by się, że idzie naprzód... ZDAWAŁO BY SIĘ!!!!
Cieszę się, że wyszło u Ciebie dobrze! Tylko po co zafundowali Wam ten strach?!
Również życzę dalej dużo zdrowia i trzymam kciuki już za sprawną opiekę!
BUZIAKI OGROMNE!!!!
To co przeżyłaś, to jakiś koszmar, współczuję. Bądź dobrej myśli, wszystko będzie dobrze. Przesyłam buziaki i ściskam mocno:)
OdpowiedzUsuńBoże Joasiu jak to czytam jestem przerażona po pierwsze jak można tak traktować pacjenta! szok! chociaż znam to na własnej skórze kiedy lekarze w lublinie ze szpitala dzieciecego powiedzieli mi na podstawie jednego i do tego niewyraźnego zdjecia rtg ze moj syn ma nowotwór a mial wtedy 2 latka! Byłam kompletnie załamana wiec po części rozumiem co przechodzisz.
OdpowiedzUsuńJestem przerażona że to co opisujesz dzieje się w mieście w którym mieszkam i leczę się w tym samym szpitalu a co najgorsza sadzę że mamy tą samą przychodnie lekarska :o( Wracaj do zdrowia trzymam mocno kciuki!!! wielkie buziaki!
Joasiu kochana jestem z Toba i jak już Ci mówiłam musi być dobrze , musi :-))))))ściskam do uduszenia :-D
OdpowiedzUsuńO mamuniu, słów brak po prostu :(
OdpowiedzUsuńDobre myśli przesyłam, będzie dobrze. Pozdrawiam bardzo serdecznie:)
Szok, tragiczne przeżycie, ale nie dziwi mnie to :(
OdpowiedzUsuńBrak wiedzy i doświadczenia u wielu lekarzy spotyka nas co raz częściej, do tego brak wrażliwości, znieczulica, lekceważenie drugiego człowieka i mamy opisany efekt.
Trzymaj się dzielnie, najtrudniejsze już za Tobą. Pozdrawiam
Joasiu po pierwsze ściskam Cię mocno,kochana nawet nie mogę sobie wyobrazić ,przez jakie piekło musiałaś przejść przez te kilka dni,niestety mamy w naszym kraju takich "lekarzy"pożal się Boże,jak można sobie tak od niechcenia taką poważną diagnozę stawiać,pojąć tego nie mogę,po prostu brak mi słów,jestem przekonana ,że teraz już wszystko będzie w porządku i kolejne badania wykażą ,że "nie taki diabeł straszny",jeszcze raz ściskam i całuję mocno.
OdpowiedzUsuńJoasiu, radość ogromna! i ulga, masz wspaniałą Rodzinę, ściskam serdecznie
OdpowiedzUsuńCiężko sobie wyobrazić ten cały stres! To niewyobrażalne, ale jestem pewien, że finał będzie szczęśliwy, że ostatnie badania to tylko formalność.
OdpowiedzUsuńTrzymaj się zdrowo!!
A zatem teraz życzę Ci spokoju - tego chyba trzeba Ci najbardziej... Idą święta niech będę takie wymarzone - należą Ci się po takich przeżyciach
OdpowiedzUsuńBędzie dobrze!
wszystkiego dobrego kochana trzymam kciuki aby wszystko ci się powiadło i szczęśliwie skończyło!
OdpowiedzUsuńNo wiecie co ... Ci lekarze serca dla ludzkiej wrażliwości nie maqją. Zdrobia życzę, będzie dobrze!!!
OdpowiedzUsuńJoasiu droga -horror,ale z happy endem!Na pewno!Trzymam kciuki:)
OdpowiedzUsuńSzok! współczuję tak strasznych przezyć . Teraz wszystko będzie dobrze ! wszystkiego dobrego ,pozdrawiam ciepło .
OdpowiedzUsuńWszystko będzie dobrze, jesteś dzielną, mocną kobietą...pozdrawiam:)
OdpowiedzUsuńWiem doskonale, co czułaś. Jestem po kolonoskopii... Na szczęście podejrzenia też się nie potwierdziły.
OdpowiedzUsuńTrzymam kciuki za Twój pobyt w szpitalu. Najgorsze za Tobą, Joasiu :)
Pozdrawiam serdecznie i życzę dużo wiary, nadziei i radości płynącej z tajemnicy Zmartwychwstania :)
Joasiu, życzę Ci zdrowia i wiary w to,że będzie dobrze bo jak mówi moja znajoma nie ma czasu aby chorować jest jeszcze tyle do zrobienia. Pozdrawiam Ala
OdpowiedzUsuńpiękna zawieszka...
OdpowiedzUsuńi życzę, żeby wszystko było dobrze :)
pozdrawiam serdecznie
No to rzaczywiscie, byly to przejscia okropne ale mysle,ze jestes juz spokojniejsza, skoro wykluczylo sie nowotwor, a reszte zwalczysz ...i masz cala rodzine, ktora Ci dzielnie towarzyszy..pozdrawiam serdecznie!!!
OdpowiedzUsuńZ całego serca dziękuję za wszystkie komentarze:) Czytam je wielokrotnie, zapisuję w mojej duszy i rozpływam się z wdzięczności, że dane mi jest spotkać się, przynajmniej wirtualnie, z tyloma dobrymi, cudownymi osobami....
UsuńDostałam sygnał, że nie można dopisać komentarza? Poproszę w takim razie na maila, gdyby ktoś chciał jeszcze napisać....
Ściskam Ciebie kochana najczulej, resztę w @
OdpowiedzUsuń:***
Niewyobrażalne! Bardzo współczujemy, ale i trzymamy kciuki za szczęśliwy finał!
OdpowiedzUsuńmam nadzieję że teraz już tylko potwierdzisz, że żadne poważne problemy z Twoim zdrowiem na Tobie nie ciążą! zdrowia i pomyślności Ci życzę! obyś doszła szybko do siebie po takich przeżyciach! cudowną masz rodzinę i wsparcie!!
OdpowiedzUsuńKochana najważniejsze, że najgorsze już za Tobą.Jestem pewna,że teraz już w zupełnie odmiennym Twoim nastawieniu psychicznym, lekarze Cię zdiagnozują i wyleczą.Ale faktem jest, że nikomu życzyć takich emocji, jakie Tobą targały:((((((
OdpowiedzUsuńSzybkiej trafnej diagnozy i jeszcze szybszego wyleczenia CI życzę i bardzo dziękuję za życzenia.
Jeszcze tylko dodam ,że rozumiem Cię co to znaczy mieć cudowna rodzinę i ile to znaczy zwłaszcza w takich momentach.Taką właśnie mam i już nie raz doznałam tego znaczenia.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam jeszcze raz cieplutko
Ja tez dodaje swje cieple zyczenia szybkiego powrotu do zdrowia i dodam, ze z czasem wystepuja zmiany na plucach nie majace nic wspolnego z nowotworem, czy innymi chorobami,
OdpowiedzUsuńponiewaz aparatury teraz sa tak czule, ze pokazuja wszystko !
Przykro mi tylko , ze musialas przezyc lek, ktorego nie zyczyc najgorszemu wrogowi !
Moc serdecznoisci!
Życzę Pani duuużo zdrowia. Tak bardzo lubię tu zaglądać.Pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuńTyle dobrych słów od dobrych ludzi, to i ja jeszcze dodam:
OdpowiedzUsuńTrzymaj się!
Aż mnie zmroziło jak to przeczytałam... Straszna historia, straszna przez tych lekarzy w zamojskim szpitalu...
OdpowiedzUsuńWspółczuję przezyć! Naprawdę współczuję!
Życzę z całej siły duzo zdrowia, zdrowia i wytrwałości!!!
Kochana Joasiu!
OdpowiedzUsuńPrzepraszam Cię za zamojskich lekarzy.Poczułam wstyd ,gdy czytałam Twoją relację ponieważ sama jak wiesz wykonuje ten zawód.Na usprawiedliwienie mam tylko to ,że jak sie okazało nie wszyscy są tacy i trafiłaś w dobre ręce.Jestem pewna ,że teraz już będzie dobrze.Bardzo Cię sciskam i życzę spokoju ,radości i zdrowia nie tylko z okazji Świąt,ale dlatego ,że jesteś mi po prostu bardzo bliska.
Ewa
Joasiu, ściskam do uduszenia!
OdpowiedzUsuńJoasiu ściskam Cię bardzo serdecznie,przepraszam ,że tak dawno do Ciebie nie pisałam
OdpowiedzUsuńRenia
Droga Joanno, przeczytałam ten post ze zrozumieniem i empatią, ponieważ niestety jestem w temacie. U mojego Taty (77 lat) w styczniu stwierdzono raka płuc. Jest już po tej całej kołomyi z diagnozą, po operacji, a nawet po dwóch cyklach chemii. Czeka na następne zabiegi. Powiem Ci, że mimo tego wszystkiego Tato znosi to nieźle a ja mam wielkie nadzieje, że z tego wyjdzie i będzie żył jeszcze długie lata. Bardzo, bardzo serdecznie Cię pozdrawiam i życzę, abyś nie musiała przez to przechodzić i aby wszystkie wyniki okazały się dobre!
OdpowiedzUsuńJoanno, trzymam za Ciebie kciuki i ściskam serdecznie.
OdpowiedzUsuńdusia-57