piątek, 30 marca 2012

Tylko dla osób o zdrowych nerwach. Dwa tygodnie horroru.

Na wstępie oleander, który przywitał mnie kwiatami po powrocie do domu z  zawieszką, złożoną z kaczek wg projektu Tone Finnanger.

Dalej już nie jest wesoło,  ale za tyle dobrych słów wsparcia jestem Wam winna wyjaśnienia. Niech  to będzie Wam pomocą w życiu albo nauką i  przestrogą.
Otóż bez żadnych szczególnych dolegliwości postanowiłam zrobić sobie badania profilaktyczne. Powinnam je wykonywać, ponieważ jestem po operacji tarczycy i ze względu na limfocytozę, która została stwierdzona kilka lat temu.
 Lekarz rodzinny dał mi dodatkowo skierowanie na rtg klp. Wszystkie wyniki badań okazały w porządku, natomiast w  opisie rentgena stwierdzono dwa okrągłe cienie na płatach płuc z sugestią pogłębienia diagnozy poprzez wykonanie TK. po wizycie u lekarza rodzinnego poszłam prywatnie do internisty. Miła ani doktor  stwierdziła z całą pewnością (na podstawie tego zdjęcia)  chorobę nowotworową z przerzutami (to był piątek). Dostałam skierowanie  do szpitala na internę z nefro. W poniedziałek zostałam przyjęta na oddział. Tam w  "szalonym pośpiechu" wyznaczono mi termin TK na czwartek (jak się okazało, zrobiono mi tylko TK klatki piersiowej, a przecież można było zrobić więcej). W międzyczasie badania ginekologiczne, USG węzłów chłonnych i USG jamy brzusznej. Wszystko wszędzie w porządku.
Następny dzień - piątek. Długo czekałam na wynik TK. Gdzieś przed południem przyszła pani doktor i powiedziała, że się potwierdziło podejrzenie i że trzeba szukać źródła. Powiedziała też, że będę miała endoskopię (gastro- i kolono-) 4 kwietnia (czyli za jakieś dwa tygodnie).  Za jakąś godzinę po niej pojawił się pan profesor ordynator i oznajmił mi, że   opisu TK nie można zinterpretować jednoznacznie i że mam przyjść w poniedziałek (proszę zwrócić uwagę na kolejność!!). I ten bardzo miły i uśmiechnięty pan ordynator zadecydował, że należy mnie wypisać do domu. Bez diagnozy. W takim stanie psychicznym. Poprosiłam o cokolwiek, żebym mogła chociaż spać w nocy - dostałam receptę na  hydroksyzynę.

Nie piszę tutaj o tym, co czułam, o tym dygocie wewnętrznym, który mi towarzyszył cały czas. Zaczęło mnie wszystko boleć. Nie wiem, czy można to sobie wyobrazić, ale to była straszny czas dla mnie i mojej Rodziny. Ta właśnie niepewność i całkowity brak pomocy. . 
Nie muszę chyba pisać, że w poniedziałek potraktowano mnie jak natręta, na odczepnego ustalono biopsję płuc za dwa dni (potem się okazało, że biopsja w tym przypadku zupełnie nie miała sensu). Żeby  dopełnić całości leczenia w naszym prowincjonalnym, zamojskim szpitalu - zgubiono płytkę z TK, która powinna była być dołączona do Karty informacyjnej przy wypisie.

Dalej nastąpiła  błyskawiczna akcja z Lublinem, dzięki mojemu mężowi i jego znajomym. Trzy dni wyjazdów codziennych. Następna tomografia (w odstępie kilku dni) tym razem "całego człowieka", całe mnóstwo wskaźników we krwi, USG węzłów chłonnych.  I oczekiwana rozmowa z lekarzem. Nie stwierdzono choroby nowotworowej. Zostałam też zaprowadzona do doskonałego lekarza na Oddziale Torakochirurgii, który wnikliwie obejrzał badanie TK. Autorytatywnie stwierdził z uzasadnieniem, że nie mogą to być zmiany nowotworowe. Faktem jest, że zmiany w płucach są. Żeby sprawdzić, co to jest, jestem umówiona zaraz po świętach na pobranie próbki, trzeba się położyć na kilka dni w szpitalu, ale już nie w naszym. Zabieg nazywa się wideotorakoskopia.

Nie wiem, w jaki sposób, komu i w jakiej kolejności jak dziękować za wsparcie i pomoc....

O całym łańcuszku ludzi dobrej woli.....
Czy o Pani Doktor z Lublina, która mnie wycałowała z radości po przejrzeniu wyników?
Czy o moim mężu, który trwał ze mną cały czas?
Czy o osobach, które przez ten cały trudny czas pisały do mnie maile, przysyłały zdjęcia patchworków, czy kwiatów?
O komentarzach z dobrymi słowami i pozytywnymi myślami?
O moich Synach, Synowej, Wnuczkach i całej mojej Rodzinie, która przeżywała to wszystko  razem ze mną?
Jedno słowo dziękuję, to za mało.....

Jeszcze trochę badań przede mną, jeszcze pobyt w szpitalu, ale już nie zamojskim...

53 komentarze:

  1. I na pewno wszystko będzie dobrze. Masz przy sobie całą drużynę wspaniałych ludzi, którzy są dla Ciebie wsparciem i właśnie dla tego mogłaś to wszystko znieść. Można Ci tylko zazdrościć tej gromadki oddanych osób. Życzę Ci dużo zdrowia, jak najmniej nerwów i co najważniejsze dużo uśmiechu, który potrafi być lekiem na każde zło. Powodzenia :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Mam dziś problem z publikowaniem komentarzy, ale może tym razem mi się uda...
    Będę myślami z Tobą, będzie dobrze i faktycznie masz wielkie oparcie, to bardzo ważne. Będzie dobrze, na pewno. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  3. Dzisiaj Weekend się zaczyna, więc przesyłam Ci życzenia.
    No to zacznę od początku, wspaniałego życzę Piątku!
    Na Sobotę I Niedzielę życzę słońca bardzo wiele.
    Życzę, żeby Weekend cały był wesoły i wspaniały ...

    OdpowiedzUsuń
  4. Na pewno bedzie wszystko dobrze:)! Prosze sie nie martwic! Trzymam kciuki!

    OdpowiedzUsuń
  5. ♥ już teraz będzie TYLKO DOBRZE ♥
    przesyłam emocjonalne wsparcie! Joanno... Cały czas blisko myślami...

    OdpowiedzUsuń
  6. Trzymam kciuki, aby wszystko dobrze się zakończyło.

    OdpowiedzUsuń
  7. O rany! toż to był horror! Pozwalniać co niektórych by należało. Oby wszystko było dobrze. Przesyłam wszystkie dobre myśli :)

    OdpowiedzUsuń
  8. No teraz to już na pewno musi być dobrze! Jak dobrze, że piszesz:)

    OdpowiedzUsuń
  9. i ja trzymam kciuki, że by wszystko dobrze się skończyło i życzę dużo dużo pogody ducha. wszystko będzie dobrze

    OdpowiedzUsuń
  10. Tak, to na pewno jest tekst dla ludzi o mocnych nerwach. Brak słów na to wszystko. Teraz już nie martw się tak bardzo, zregeneruj, odpocznij, już dobrze...

    OdpowiedzUsuń
  11. Joasiu najważniejsze już za tobą, takie doświadczenie też czegoś nas uczy, wiemy na kim możemy polegać, pokory wobec życia i daje nam nadzieję na lepsze jutro czego z całego serca Ci życzę

    OdpowiedzUsuń
  12. Jeśli umiesz powiedzieć sobie "...cholera,mam to wszystko gdzieś... "
    to powiedz i to głośno i kilka razy ,wyrzuć z siebie te złe emocje,których nie mogłaś uniknąć i których Ci nie zazdroszczę Kochana.
    Wyrzuć, byś mogła pójść na kolejne badanie w zupełnie innym nastroju.
    Wszystko co dobre przesyła Ci chmara ludzi więc..no więc nie może być źle.

    Medycyna to rzemiosło, jak każde inne ale... ferowanie wyroków bez dogłębnie sprawdzonych podstaw to zbyt wiele,to niedopuszczalne,to karygodne...

    Joanno cały mój optymizm i wiarę,że będzie dobrze ślę ku Tobie,już teraz...♥♥♥

    OdpowiedzUsuń
  13. Zapomniałam o olenadrze z tego wszystkiego...a przecież zwiastuje on coś nowego,świeżego i uroczego...
    Kwiaty mają przepiękny kolor,to powód do radości i zazdrości i znaczą wiadomo co - wszystko co najlepsze a kaczuchy... no jejuuuuuu są cudowne.
    Sama je szyłaś? Jak to zrobić zdradzisz? Jestem pod ich urokiem...

    OdpowiedzUsuń
  14. Ufff... czytałam z zapartym tchem. Wspaniale że wykluczono nowotwór z diagnozy. Teraz kochana pamiętaj że wysyłamy Ci wiele pozytywnej energii byś pozostałe badania przeszła szybko i bez problemów. Pozdrawiam cieplutko i podziwiam odporność psychiczną przy tej błędnej pierwszej diagnozie.

    OdpowiedzUsuń
  15. Joasiu, zobaczysz wszystko będzie dobrze i wkrótce ten koszmar okaże się tylko niedobrym snem! Wierzę w to bardzo!
    To co napisałaś o lekarzach i ich niepoważnym zachowaniu jest nie do pomyślenia! Zupełny brak profesjonalizmu i ludzkiego podejścia do pacjenta.
    Myślę, że tym razem w Lublinie trafiłaś w ręce kompetentnych lekarzy..
    Najważniejsze, że masz wsparcie kochającej Cię rodziny!
    Przesyłam Ci uściski i życzę dużo wiary, że wszystko będzie dobrze :)

    OdpowiedzUsuń
  16. Joasiu..spojrz na Twoj oleander...przywital Cie kwitnaco..i tak wlasnie bedzie:kwitnaco.Jestes zdrowa i bedziesz zdrowa..a lekarze..no coz, tak jak kazdy czlowiek,,sa omylni.Jednakze ich pomylka moze kosztowac zycie czlowieka , badz skrzywic psychike na zawsze..jestes silna , masz wokol siebie mnostwo dobrych ludzi, bratnich dusz,to Twoj najwiekszy skarb.Pisz nam dalej co sie bedzie dzialo , trzymam kciuki i zycze tradycyjnie ZDROWIA!!!!!!!!!!!.Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  17. Najgorsze przeszłaś! Teraz będzie z górki ku lepszemu wierzę w to.Życzę Ci dużo wiary
    że będzie dobrze,mniej stresów. Masz wsparcie rodziny i my tu na blogach Cię wspieramy. Serdecznie Cię pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  18. o jej!! Joasiu wysyłam dobrą energię trzymam kciuki i myślę pozytywnie. Przytulam :)

    OdpowiedzUsuń
  19. Witam. Po raz pierwszy się odzywam, ale czytam, podglądam, podziwiam artyzm i perfekcjonizm. Dziękuję, że dzieli się Pani tym z innymi. Bardzo Pani współczuję tych przejść związanych z nieprofesjonalizmem niektórych lekarzy. Życzę dużo zdrowia i szczęścia do lekarzy z powołania. Czekamy tu na Panią. Teraz proszę wypoczywać i cieszyć się wsparciem kochającej rodziny

    OdpowiedzUsuń
  20. Horror!
    Horror do potęgi...


    Moja ciocia leczy nowotwór już od ... 15 lat. Ciągle gdzieś przerzuty, co jakiś czas operacje, potem chemię. Ma siłę walki.
    wczoraj na prześwietleniu wyszło, że ma zrost na żebrach. Chodziła rok temu po lekarzach, że ją bardzo boli. Nie mogła kaszleć, kichać,ba! nawet czasem oddychać. wszyscy ręce rozkładali, że to przy tej chorobie bardzo możliwe, że to nerw gdzieś coś uciska itp.itd. Nikt nie zlecił rtg.
    Chodziła z połamanym żebrem... Dobrze, że samo się już zrosło i już jej nie boli... Ot, medycyna! Zdawało by się, że idzie naprzód... ZDAWAŁO BY SIĘ!!!!
    Cieszę się, że wyszło u Ciebie dobrze! Tylko po co zafundowali Wam ten strach?!
    Również życzę dalej dużo zdrowia i trzymam kciuki już za sprawną opiekę!
    BUZIAKI OGROMNE!!!!

    OdpowiedzUsuń
  21. To co przeżyłaś, to jakiś koszmar, współczuję. Bądź dobrej myśli, wszystko będzie dobrze. Przesyłam buziaki i ściskam mocno:)

    OdpowiedzUsuń
  22. Boże Joasiu jak to czytam jestem przerażona po pierwsze jak można tak traktować pacjenta! szok! chociaż znam to na własnej skórze kiedy lekarze w lublinie ze szpitala dzieciecego powiedzieli mi na podstawie jednego i do tego niewyraźnego zdjecia rtg ze moj syn ma nowotwór a mial wtedy 2 latka! Byłam kompletnie załamana wiec po części rozumiem co przechodzisz.
    Jestem przerażona że to co opisujesz dzieje się w mieście w którym mieszkam i leczę się w tym samym szpitalu a co najgorsza sadzę że mamy tą samą przychodnie lekarska :o( Wracaj do zdrowia trzymam mocno kciuki!!! wielkie buziaki!

    OdpowiedzUsuń
  23. Joasiu kochana jestem z Toba i jak już Ci mówiłam musi być dobrze , musi :-))))))ściskam do uduszenia :-D

    OdpowiedzUsuń
  24. O mamuniu, słów brak po prostu :(
    Dobre myśli przesyłam, będzie dobrze. Pozdrawiam bardzo serdecznie:)

    OdpowiedzUsuń
  25. Szok, tragiczne przeżycie, ale nie dziwi mnie to :(
    Brak wiedzy i doświadczenia u wielu lekarzy spotyka nas co raz częściej, do tego brak wrażliwości, znieczulica, lekceważenie drugiego człowieka i mamy opisany efekt.
    Trzymaj się dzielnie, najtrudniejsze już za Tobą. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  26. Joasiu po pierwsze ściskam Cię mocno,kochana nawet nie mogę sobie wyobrazić ,przez jakie piekło musiałaś przejść przez te kilka dni,niestety mamy w naszym kraju takich "lekarzy"pożal się Boże,jak można sobie tak od niechcenia taką poważną diagnozę stawiać,pojąć tego nie mogę,po prostu brak mi słów,jestem przekonana ,że teraz już wszystko będzie w porządku i kolejne badania wykażą ,że "nie taki diabeł straszny",jeszcze raz ściskam i całuję mocno.

    OdpowiedzUsuń
  27. Joasiu, radość ogromna! i ulga, masz wspaniałą Rodzinę, ściskam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
  28. Ciężko sobie wyobrazić ten cały stres! To niewyobrażalne, ale jestem pewien, że finał będzie szczęśliwy, że ostatnie badania to tylko formalność.

    Trzymaj się zdrowo!!

    OdpowiedzUsuń
  29. A zatem teraz życzę Ci spokoju - tego chyba trzeba Ci najbardziej... Idą święta niech będę takie wymarzone - należą Ci się po takich przeżyciach
    Będzie dobrze!

    OdpowiedzUsuń
  30. wszystkiego dobrego kochana trzymam kciuki aby wszystko ci się powiadło i szczęśliwie skończyło!

    OdpowiedzUsuń
  31. No wiecie co ... Ci lekarze serca dla ludzkiej wrażliwości nie maqją. Zdrobia życzę, będzie dobrze!!!

    OdpowiedzUsuń
  32. Joasiu droga -horror,ale z happy endem!Na pewno!Trzymam kciuki:)

    OdpowiedzUsuń
  33. Szok! współczuję tak strasznych przezyć . Teraz wszystko będzie dobrze ! wszystkiego dobrego ,pozdrawiam ciepło .

    OdpowiedzUsuń
  34. Wszystko będzie dobrze, jesteś dzielną, mocną kobietą...pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
  35. Wiem doskonale, co czułaś. Jestem po kolonoskopii... Na szczęście podejrzenia też się nie potwierdziły.
    Trzymam kciuki za Twój pobyt w szpitalu. Najgorsze za Tobą, Joasiu :)
    Pozdrawiam serdecznie i życzę dużo wiary, nadziei i radości płynącej z tajemnicy Zmartwychwstania :)

    OdpowiedzUsuń
  36. Joasiu, życzę Ci zdrowia i wiary w to,że będzie dobrze bo jak mówi moja znajoma nie ma czasu aby chorować jest jeszcze tyle do zrobienia. Pozdrawiam Ala

    OdpowiedzUsuń
  37. piękna zawieszka...
    i życzę, żeby wszystko było dobrze :)
    pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
  38. No to rzaczywiscie, byly to przejscia okropne ale mysle,ze jestes juz spokojniejsza, skoro wykluczylo sie nowotwor, a reszte zwalczysz ...i masz cala rodzine, ktora Ci dzielnie towarzyszy..pozdrawiam serdecznie!!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z całego serca dziękuję za wszystkie komentarze:) Czytam je wielokrotnie, zapisuję w mojej duszy i rozpływam się z wdzięczności, że dane mi jest spotkać się, przynajmniej wirtualnie, z tyloma dobrymi, cudownymi osobami....
      Dostałam sygnał, że nie można dopisać komentarza? Poproszę w takim razie na maila, gdyby ktoś chciał jeszcze napisać....

      Usuń
  39. Ściskam Ciebie kochana najczulej, resztę w @
    :***

    OdpowiedzUsuń
  40. Niewyobrażalne! Bardzo współczujemy, ale i trzymamy kciuki za szczęśliwy finał!

    OdpowiedzUsuń
  41. mam nadzieję że teraz już tylko potwierdzisz, że żadne poważne problemy z Twoim zdrowiem na Tobie nie ciążą! zdrowia i pomyślności Ci życzę! obyś doszła szybko do siebie po takich przeżyciach! cudowną masz rodzinę i wsparcie!!

    OdpowiedzUsuń
  42. Kochana najważniejsze, że najgorsze już za Tobą.Jestem pewna,że teraz już w zupełnie odmiennym Twoim nastawieniu psychicznym, lekarze Cię zdiagnozują i wyleczą.Ale faktem jest, że nikomu życzyć takich emocji, jakie Tobą targały:((((((
    Szybkiej trafnej diagnozy i jeszcze szybszego wyleczenia CI życzę i bardzo dziękuję za życzenia.

    OdpowiedzUsuń
  43. Jeszcze tylko dodam ,że rozumiem Cię co to znaczy mieć cudowna rodzinę i ile to znaczy zwłaszcza w takich momentach.Taką właśnie mam i już nie raz doznałam tego znaczenia.
    Pozdrawiam jeszcze raz cieplutko

    OdpowiedzUsuń
  44. Ja tez dodaje swje cieple zyczenia szybkiego powrotu do zdrowia i dodam, ze z czasem wystepuja zmiany na plucach nie majace nic wspolnego z nowotworem, czy innymi chorobami,
    poniewaz aparatury teraz sa tak czule, ze pokazuja wszystko !
    Przykro mi tylko , ze musialas przezyc lek, ktorego nie zyczyc najgorszemu wrogowi !
    Moc serdecznoisci!

    OdpowiedzUsuń
  45. Życzę Pani duuużo zdrowia. Tak bardzo lubię tu zaglądać.Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
  46. Tyle dobrych słów od dobrych ludzi, to i ja jeszcze dodam:
    Trzymaj się!

    OdpowiedzUsuń
  47. Aż mnie zmroziło jak to przeczytałam... Straszna historia, straszna przez tych lekarzy w zamojskim szpitalu...
    Współczuję przezyć! Naprawdę współczuję!
    Życzę z całej siły duzo zdrowia, zdrowia i wytrwałości!!!

    OdpowiedzUsuń
  48. Kochana Joasiu!
    Przepraszam Cię za zamojskich lekarzy.Poczułam wstyd ,gdy czytałam Twoją relację ponieważ sama jak wiesz wykonuje ten zawód.Na usprawiedliwienie mam tylko to ,że jak sie okazało nie wszyscy są tacy i trafiłaś w dobre ręce.Jestem pewna ,że teraz już będzie dobrze.Bardzo Cię sciskam i życzę spokoju ,radości i zdrowia nie tylko z okazji Świąt,ale dlatego ,że jesteś mi po prostu bardzo bliska.
    Ewa

    OdpowiedzUsuń
  49. Joasiu ściskam Cię bardzo serdecznie,przepraszam ,że tak dawno do Ciebie nie pisałam
    Renia

    OdpowiedzUsuń
  50. Droga Joanno, przeczytałam ten post ze zrozumieniem i empatią, ponieważ niestety jestem w temacie. U mojego Taty (77 lat) w styczniu stwierdzono raka płuc. Jest już po tej całej kołomyi z diagnozą, po operacji, a nawet po dwóch cyklach chemii. Czeka na następne zabiegi. Powiem Ci, że mimo tego wszystkiego Tato znosi to nieźle a ja mam wielkie nadzieje, że z tego wyjdzie i będzie żył jeszcze długie lata. Bardzo, bardzo serdecznie Cię pozdrawiam i życzę, abyś nie musiała przez to przechodzić i aby wszystkie wyniki okazały się dobre!

    OdpowiedzUsuń
  51. Joanno, trzymam za Ciebie kciuki i ściskam serdecznie.
    dusia-57

    OdpowiedzUsuń