Całkiem niespodziewanie okazało się, że potrzebna jest torebeczka komunijna. Żadnego doświadczenia w tej materii nie miałam, a do tego śliskie tkaniny. Nie mogłam się przyzwyczaić do uciekających szmatek, na szczęście szycie długo nie trwało. Końcowy efekt w pelargoniach:
I jeszcze kilka zdjęć: torebeczka otwarta.
Detale:
Spód:
Tutaj w całej okazałości:
W sumie z satyny jednak szyje się dosyć dobrze. Tak to elegancko wygląda. Na zdjęciach zapomniałam pokazać, że w środku jest podszewka i trzy kieszonki na drobiazgi......
Joanno? Czy spód jakoś usztywniłaś?
OdpowiedzUsuńŚliczna, delikatna i masz rację - elegancka z tej satyny :)
wspaniała!!! Cudownie uszyta!
OdpowiedzUsuńDziękuję za komentarze :)
OdpowiedzUsuńJolcia, spód usztywniłam takim czymś o grubości kameli i białym kolorze, przyklejonym za pomocą żelazka.
Fantastyczny pomysł i wykonanie!
OdpowiedzUsuń